Nowy Jork, laboratorium nowoczesności, gdzie wszystko jest możliwe: kulisty budynek o wysokości dwustu metrów, perony i bocznice kolejowe w podziemiach wieżowca, dżungla pełna lwów w środku metropolii.
Już nie pamiętam od czego zaczęła się ta moja przygoda z sztuką uliczną, ale dzisiaj to jeden z czynników decydujących o wyborze miejsca na wakacje, czy krótki wypad za miasto.
Wyjazd szkoleniowy do Warszawy trzeba było dobrze zaplanować, oprócz opery, teatru, na liście nie mogło zabraknąć Polin. Zachwycające wnętrze i niezwykła fasada budynku, tworzą ją naprzemienne pasy ze szkła i spatynowanej, perforowanej blachy miedzianej, które ułożono pod różnymi kątami.
Większość z nas przynajmniej raz w życiu chciała zatrzymać sen, wrócić do świata marzeń i zanurzyć się w najmilszych doznaniach sennych. Powrót do tych marzeń zapewniło nam niezwykłe wydarzenie, spektakl, koncert i instalacja Biura Snów Zagubionych autorstwa polskiej artystki z Paryża, Elżbiety Jeznach. Bezpośrednią inspiracją była książka Agnieszki Taborskiej „Senny żywot Leonory de la Cruz”.
Od kilku miesięcy chodziła za mną wycieczka do Szczecina aby zobaczyć naszą polską dumę architektury, czy do końca polską o tym za chwilę. Pomysł rzucony luźno został z ochotą przyjęty przez przyjaciół, pozostało dokonać rezerwacji na wspaniały koncert aby połączyć gusty fanki architektury i designu, melomanki i profesjonalisty z branży.